Tak, to prawda… Byłem tam chyba najstarszym Jontkiem świata. A po raz pierwszy w Halce śpiewałem jeszcze w Połtawie w czasie wojny domowej.
Którą z Pańskich licznych kreacji byłby Pan skłonny uznać za ulubioną, za swój swoisty znak rozpoznawczy? Leńskiego?
Jurodiwego z Borysa Godunowa!
A może Orfeusza w operze Glucka lub AImavivę?Nie wyróżniam szczególnie żadnej. Częściej wracam dziś myślą do tego, czego nie zdołałem dokonać. A żałuję zwłaszcza tego, że nie udało mi się stworzyć własnego, nowego teatru muzycznego, teatru, w którym – powiem tylko tyle – królowałyby światło i barwa – „swiet” i „cwiet”.Ale reżyserii operowej Pan się imał?Tak, po raz pierwszy w wieku 18 lat. Wśród spektakli, które reżyserowałem, była i Halka.