Mieliśmy w tym przedstawieniu do czynienia z osobliwym gen- re’em nieobowiązującej improwizowanej opowieści o życiu kompozytora, pięknie inkrustowanej jego muzyką i toczącej się przy aktywnym współudziale widowni.
Widownię ową dzielono na wstępie, jakby nawiązując do epoki, na dwie kategorie – bogaczy i biedaków; ci pierwsi zapraszani byli do wnętrza niewielkiej sali – namiotu, otrzymywali role, odziewano ich w peruki, sadzano na krzesłach i częstowano czekoladą, ci drudzy musieli zadowolić się obserwacją spektaklu na stojąco z zewnątrz namiotu przez otwory w jego ścianach. Role wiodące grane były oczywiście przez zawodowych artystów teatru – a były wśród tych postaci Schikaneder, Rosa Cannabich, Nancy Storace i naturalnie sam kompozytor, którego kreował młody pianista o wybitnych umiejętnościach improwizatorskich.